Recenzja filmu

Morderstwo w Białym Domu (1997)
Dwight H. Little
Wesley Snipes
Diane Lane

Kto zabił przy Pennsylvania Avenue 1600?

Amerykanie lubują się w mieszaniu z błotem swojej władzy. Teorie spiskowe, prezydent-kryminalista – scenariuszy tego typu jest bardzo wiele. Jeżeli film bezpośrednio dotyczy Białego Domu i głowy
Amerykanie lubują się w mieszaniu z błotem swojej władzy. Teorie spiskowe, prezydent-kryminalista – scenariuszy tego typu jest bardzo wiele. Jeżeli film bezpośrednio dotyczy Białego Domu i głowy państwa, można go przydzielić do jednej z dwóch grup. W pierwszej prezydent jest szlachetnym człowiekiem, który własną piersią zasłoni nawet żebraka (jeśli tylko ma obywatelstwo USA). W drugiej – to spiskujący, skorumpowany fanatyk, który wszelkimi dostępnymi metodami – a tych z racji urzędu ma niemało – tuszuje skandale, nieudane misje i tym podobne. W zasadzie najlepiej sprawdza się taka historia, jeśli do końca nie wiemy, po której stronie barykady stoi najbardziej wpływowy człowiek świata. Tak jest w przypadku "Morderstwa w Białym Domu" w reżyserii Dwighta Little'a, który najwyraźniej zdając sobie sprawę, że kręci bardzo zwyczajny kryminał, postarał się odkrywać karty rzadko i z rozumem, praktycznie do końca pozostawiając wyjaśnienie zagadki tytułowego morderstwa.

"Morderstwo w Białym Domu" to w pewnym sensie dwa filmy, które wraz z przebiegiem akcji dążą ku połączeniu. Pierwszym i głównym wątkiem jest śledztwo w sprawie tajemniczego zabójstwa w siedzibie prezydenta USA. Dochodzenie prowadzi policyjny wyjadacz z waszyngtońskiego wydziału zabójstw, detektyw Harlan Regis (Wesley Snipes), pomaga mu agentka specjalna Nina Chance (Diane Lane), którą do "patrzenia na ręce" gliniarza przydzielił szef ochrony budynku, Nick Spikings (jak zawsze intrygujący Daniel Benzali). Dla Spikingsa zamordowana pracownica w toalecie jest sporą kompromitacją, tym bardziej że jego zwierzchnicy odsunęli go od śledztwa, dając mu jedynie rolę "pomocnika w każdej sprawie”. Niezbyt zadowolony z faktu, że po jego podwórku pałęta się "zwykły” przedstawiciel prawa, utrudnia mu pracę: podstawowe dowody obejmuje klauzulą tajemnicy państwowej itd. Szybko okazuje się, że ta delikatna sprawa może dotyczyć czegoś znacznie więcej niż podejrzanego sprzątacza. Możliwe, że nawet najbliższe otoczenie prezydenta.

Drugim, równoległym elementem fabuły jest sytuacja polityczna kraju. Korea Północna przetrzymuje w niewoli grupę amerykańskich żołnierzy. Społeczeństwo żąda ich odbicia, a doradcy prezydenta Jacka Neila (Ronny Cox) podzielili się na dwa obozy. Jeden przedstawia logiczne argumenty, by tego nie robić, drugi – popiera opinię publiczną, twierdząc, że podstawową zasadą w armii jest "Leave no man behind” ("Nikt nie może zostać z tyłu”). Co oznacza, że patriotycznym obowiązkiem Neila jest odbicie zakładników. Prezydent jednak w wojsku nie był, i wbrew zdaniu swojego najbliższego współpracownika (Alan Alda), wierzy w pokojowe rozwiązanie konfliktu. Wiele wskazuje na to, że trup dziewczyny może mieć tu kluczowe znaczenie. Oprócz politycznej otoczki, sprawę komplikuje fakt, że znany z niezbyt łagodnego usposobienia syn prezydenta, Kyle (Tate Donovan) miał romans z zamordowaną. W takiej sytuacji już nie tylko miejsce zbrodni grozi skandalem.

Film Little'a nie odbiega zbyt daleko od schematów gatunku. Główny bohater to szablonowy, amerykański gliniarz, jakiego z reguły kreują hollywoodzkie produkcje. Twardziel po przejściach, przyzwyczajony do widoku brudów tego świata od środka. Brutalność mu nie obca, a każdy kto narzuca mu granice i sposób działania, jest potencjalnym podejrzanym. Sceptyczny, inteligentny i naturalnie kąśliwy wobec przełożonych detektyw – niemal wszystkie schematy gatunku. Lecz z czasem poznajemy jego drugą naturę, dobrego sąsiada i artystę-hobbistę, który w wolnych chwilach zabudowuje całe mieszkanie ręcznie wykonywanymi makietami wielkich, historycznych bitew. Regis nie jest jedyną dwuznaczną postacią filmu, praktycznie każdy ma tu swoje pięć minut, by pokazać swoją prawdziwą naturę. Z początku wredni, okazują się prawi, i odwrotnie. Zresztą Little dość często zaskakuje zwrotami akcji i małymi, acz miłymi, niespodziankami. To, plus naprawdę szybkie tempo tego kryminału, stanowią o przyzwoitym tytule, który warto znać.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones